Herbata domowa

karwia pokoje

Jakiś czas temu przyszła do mnie w odwiedziny dalsza rodzinka. Jak tradycja nakazuje nie przyszli z pustymi rękami. Zachwyciłem się, bo przynieśli hodowaną przez nich herbatę! To prawdziwy rarytas! W końcu nie kupny syf tylko prawdziwa hodowana herbatka. Przyznam, że zachowałem się niezbyt ładnie, bo rzuciłem wszystko i poleciałem zaparzyć herbatę...



Po zaparzeniu rozsiadłem się w fotelu (rodzinka już się rozebrała i też porozsadzała). Wziąłem pierwszego łyka i... Wyplułem! Jezu jaki to był syf! Straszliwie się na tym zawiodłem. Poza tym narobiłem strasznego obciachu, bo ciężko w takiej sytuacji okłamać rodzinę, że tak naprawdę smakuje jak się pluje na dwa metry. No i oczywiście się nie udało, wyszli obrażeni. Jaki z tego morał? Nie wszystko co domowe jest najlepsze...